Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.
55

Tej nocy słyszała pani Uggla, że ktoś zapukał w okno; podniosła się więc na łóżku i zapytała:
— Kto tam?
Starzy ludzie opowiadają, że śmierć odrzekła:
— Śmierć puka.
Wtedy ona wstała z łóżka, otworzyła okno i zobaczyła nietoperze l sowy latające przy blasku księżyca, lecz śmierci nie dojrzała.
— Chodź! — rzekła półgłosem. — Przyjaciółko, wybawicielko, czemu się ociągałaś tak długo? Czekałam i wzywałam cię. Chodź i zbaw mojego syna.
Wsunęła się zatem śmierć do domu, rada, jak zdetronizowany król, który w starości otrzymał napowrót koronę, zadowolona, jak dziecko wezwane do zabawy.
Nazajutrz siadła pani Uggla przy łożu chorego syna i mówiła mu o szczęściu wyzwolonych duchów, o ich pięknem życiu.
— Pracują — opowiadała — działają. Jacyż to artyści, synu, ach, co za artyści! Gdy do nich się dostaniesz, czem będziesz, powiedz? Czy jednym z rzeźbiarzy bez dłuta, którzy tworzą róże i lilie, fezy może jednym z malarzy, którzy zorzę malują? A kiedy słońce w całej swojej piękności będzie zapadało, pomyślę, siedząc tu na ziemi: to jest dzieło Ferdynanda!
— Mój drogi synu, pomyśl, ile tam jest do widzenia, ile do zrobienia! Pomyśl o tych wszystkich nasionkach, które wiosną zbudzić trzeba do życia, o wszystkich wichrach, którym trzeba nadać kierunek, o snach, które trzeba zesłać na ziemię.