Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.
58

Tuż za trumną postępowała Anna Stjaernhök, piękna narzeczona zmarłego. Na skroń włożyła wieniec ślubny i welon, przywdziała długą, z lśniącego jedwabiu szatę weselną. Tak ubrana szła na zaślubiny ze zmarłym oblubieńcem. Za nią para za parą postępowali poważni, starzy panowie i panie. Piękne, dostojne panie wystąpiły w błyszczących spinkach i broszach, w mlecznych perłach i złotych bransoletach. Na głowach ich chwiały się drogie pióra wśród jedwabiów i koronek, a z ramion ich na jasne, jedwabne suknie spływały cienkie, jedwabne szale, otrzymane niegdyś jako ślubny podarek. Panowie także wystroili się w puszyste żaboty, fraki z wysokiemi kołnierzami i złoconemi guzami, w kamizelki ze sztywnego brokatu lub haftowanego aksamitu. Był to orszak weselny, jak sobie życzyła pani z Bergi.
Ona sama zaś szła tuż obok Anny Stjaernhök, wsparta na ramieniu męża. Gdyby była posiadała suknię z połyskującego brokatu, byłaby ją przywdziała, gdyby była posiadała, klejnoty i wspaniałe przybranie głowy, byłaby je włożyła w dzień uroczystości syna. Ale że nic nie miała, prócz jedwabnej, czarnej sukni i żółtych koronek, w których występowała na tylu uroczystościach, przywdziała je więc i dziś.
Chociaż goście wystąpili wspaniale i strojnie na pogrzebie, mimo to nie pozostało przecież żadne oko suchem, gdy przy słabym dźwięku dzwonów dążyli na cmentarz. Mężczyźni i kobiety płakali, nie tyle nad zmarłym, co nad samymi sobą. Oto idzie narzeczona, a tam niosą jej narzeczonego — oni sami są wspaniale przybrani, szczęśliwi, a gdzież na świecie