Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.
74

kogoby się poradzić, nikogo, ktoby dopomógł, dodał otuchy.
— Są księża, którzy potrafili wytrwać — mówi Gösta. — Wielu z nich znalazło łaskę u Boga i wrócili z takich miejsc niezłamani. Znaleźli w sobie dość siły, potrafili znieść samotność, ubóstwo, beznadziejność. Dokazali tyle, ile się dało i nie rozpaczali. Zawsze byli tacy ludzie i dziś się zdarzają. Uważam ich za bohaterów, czczę ich, ale jabym tego nie potrafił.
— Ja też nie potrafiłem — przyznał proboszcz.
— Taki proboszcz — mówi Gösta w zamyśleniu — postanawia zostać bogatym człowiekiem... nadzwyczaj bogatym... bo biedny człowiek nie pokona zła. Zaczyna tedy gromadzić pieniądze.
— Gdyby nie składał pieniędzy, zacząłby pić — odezwał się starzec — tyle nędzy widzi naokół siebie.
— Musi udawać bezlitosnego, chcąc coś złożyć. Początkowo udaje tylko, a później ze zwyczaju staje się takim.
— Musi być surowym dla siebie i dla drugich — mówi dalej Gösta. — Ciężka to rzecz zbierać pieniądze. Musi się znosić nienawiść i wzgardę, musi się cierpieć głód i zimno, serce musi się hartować... w końcu zapomina się, dlaczego człowiek zaczął oszczędzać.
Proboszcz z Broby patrzy na niego podejrzliwie, czy Gösta nie kpi z niego. Ale on mówił zupełnie poważnie, z ogniem, jak gdyby chodziło o niego samego.
— Tak ze mną było — szepcze starzec.
— Ale Bóg czuwa nad nim — mówi Gösta da-