musi mieć ojca! — około tego krążyły wszystkie jej myśli.
Następnego ranka musiał gospodarz na jej żądanie pojechać do Ekeby i sprowadzić Göstę Berlinga.
Gösta zadawał mnóstwo pytań milczącemu człowiekowi, lecz niewiele się dowiedział. Tak, hrabina przez całe lato była u niego w domu i pracowała. Teraz ma dziecko. Małe jest, słabe, ale matka przyjdzie wkrótce do zdrowia.
Gösta zapytał, czy hrabina wie, że małżeństwo jej zostało unieważnione?
Tak, teraz już wie, dowiedziała się o tem wczoraj.
Przez całą drogę Gösta miał naprzemian to gorączkę, to dreszcze zimne. Czego chce od niego? Dlaczego posłała po niego?
Przebiegł myślą minione lato, jak je spędzali tu, nad jeziorem Löf — na zabawie, tańcach, przejażdżkach, a tymczasem ona ciężko pracowała i cierpiała. Nigdy nie przypuszczał możliwości spotkania się z nią w tem życiu. Ach, gdyby był miał nadzieję! Byłby jako lepszy człowiek stanął teraz przed nią. Cóż ma za sobą obecnie? Nic, prócz zwykłych szaleństw.
Około ósmej wieczorem dotarł na miejsce i natychmiast zaprowadzono go do chorej. W pokoju panował półmrok, z trudem ją dojrzał na łóżku.
Przypomnijmy sobie, że ta, której biała twarz jaśniała w półcieniu, była dla niego zawsze czemś najwyższem i najczystszem, co znał, najpiękniejszą duszą, która przybrała na się ziemskie kształty. Gdy znów odczuł błogosławieństwa jej blizkości, uczuwał
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.
84