— Wolałbym, żebyśmy o tem więcej nie mówili.
Ale matka dziecka mimo to ciągnęła dalej...
— Niejedna, Gösto, zostałaby twoją żoną z miłości, ale ze mną inna sprawa. Gdybym cię kochała, nie miałabym odwagi tak do ciebie mówić, jak czynię obecnie. Dla siebie samej nie prosiłabym cię o coś podobnego, Gösto, ale sam przyznasz, że dziecko musi mieć ojca. Pojmujesz, o co cię chcę prosić? Jest to w każdym razie poniżające dla ciebie, skoro jestem niezamężna, a mam dziecko. Nie myślałam, że uczynisz to dlatego, że jesteś gorszy od innych, chociaż — prawda, i o tem myślałam. Przedewszystkiem jednak myślałam, że zrobisz to, bo jesteś taki dobry, Gösto, bo jesteś bohaterem i umiesz się poświęcać. Ale może za wiele żądam? Mężczyzna nie może tak wiele zrobić, co? Jeżeli mną zanadto pogardzasz, jeżeli ci wstrętne jest nazywać się ojcem cudzego dziecka, powiedz wprost. Nie będę się gniewała na ciebie. Uznaję, że za wiele wymagam, ale widzisz, Gösto, dziecko jest chore. Taka przykra rzecz, iż przy chrzcie jego nie można nazwać męża jego matki.
Słuchając jej, doświadczał tego samego uczucia, co owego wiosennego dnia, kiedy ją wysadził na ląd i zostawił jej losowi. Teraz znowu musi jej dopomódz w burzeniu całej jej przyszłości. On musi to uczynić, właśnie on, który ją kocha.
— Uczynię wszystko, co pani hrabina rozkaże! — odezwał się.
Nazajutrz rozmówił się z proboszczem w Bro, gdyż Svarstjö jest parafią podległą Bro i tam ogło-
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.
86