Młoda hrabina zdawała się nie pamiętać o tem zgoła, że jest żoną Gösty Berlinga; oboje nie mówili o tem ani słowa, ale ona stała się właściwą panią domu. Jak każda dobra, gospodarna kobieta, starała się wszelkiemi siłami zapobiedz rozrzutności i próżniactwu, które dotąd panowały we dworze. I słuchano jej: czeladź zdawała się odczuwać pewną przyjemność, że ją znów wzięto w karby.
Ale cóż z tego, że stryszek napełniła chlebem, że postarała się o masło i piwo, że przez cały wrzesień robiono sery? Wszystko teraz wydobyto, aby ludzie nie podpalili dworu i nie pozabijali rezydentów. Beczki i baryłki, szynki, garnce wódki, jabłka — wszystko wynoszono.
A wszystko, co się dzieje, dzieje się właściwie tylko z jej powodu, tej, która obecnie jest panią na Ekeby. Rezydenci są odważni i bronią władać umieją — oniby się bronili, gdyby im o siebie chodziło. Oniby te chciwe grabieży tłumy kilku strzałami odstraszyli, gdyby nie ona, słodka, łagodna, która wstawia się za nimi.
Im później w noc, tem usposobienie ludzi bardziej łagodnieje. Ciepło, spokój, jadło i wódka ucinają ich gwałtowne wzburzenie. Zaczynają żartować i śmiać się, urządzają stypę po dziewczynie z Nygaardu, a wstyd i hańba temu, kto na stypie nie ma pragnienia i nie weseli się.
Dzieci pożerają owoce, które im znoszą. Biedne dzieci najemników, dla których leśne jagody są przysmakiem, objadają się jabłkami, rozpływającemi się w ustach, długawemi, słodkiemi rajskiemi jabłkami, żółto-białemi cytrynkami, gruszkami o czerwonych
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.
99