Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.
103

by ją wyratować? Nikogo z was nie było — ale uczyniliśmy to my, rezydenci.
— A kiedy porodziła syna w chacie wiejskiej, kazał jej hrabia powiedzieć: Ślub nasz był nieważny, zawarty na obczyznie, nie według naszego obyczaju; nie jesteś moją żoną, ja nie jestem twoim mężem, dziecko twoje nic mnie nie obchodzi. Skoro rzeczy tak stały, a ona nie chciała, aby dziecko w księdze zapisane było, jako nie mające ojca, zapewne nadęlibyście się, gdyby któremuś z was powiedziała: ożeń się ze mną! muszę mieć ojca dla dziecka! Ale ona nie wybrała żadnego z was — wzięła Göstę Berlinga, biednego proboszcza, który już nigdy więcej nie może głosić słowa Bożego. Tak, a wierzcie mi, chłopy, nigdy mi nie było nic tak ciężkie, bo czułem się jej niegodny, nie śmiałem jej w oczy spojrzeć, a odmówić też nie mogłem, gdyż była w rozpaczy wielkiej.
O nas, rezydentach, myślcie sobie, jak chcecie, dla niej jednak byliśmy dobrzy, jak tylkośmy umieli. Jej to zasługa, żeśmy was wszystkich razem nie wystrzelali. A teraz powtarzam wam: Puśćcie ją i idźcie sobie do domu! Inaczej gotów jestem przypuścić, że ziemia się otworzy i pochłonie was. Kiedy odejdziecie, proście Boga, aby wam przebaczył, żeście ją tak przestraszyli i zasmucili, ją, taką dobrą i niewinną. A teraz precz, dość już was mieliśmy!
Na długo przed końcem mowy mężczyzni, niosący hrabinę, posadzili ją na kamiennym stopniu, a teraz spokojnie zbliżył się do niej jakiś ogromny chłop, podając jej swoją grubą rękę.
— Ostańcie z Bogiem i dziękuję pięknie! — powiedział. — Nie chcieliśmy pani hrabinie wyrządzić