Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.




SKARB PROBOSZCZA Z BROBY.

Cisza panowała w skrzydle rezydentów. Krzywe waltornie, które przed jarmarkiem odczyszczono i ozdobiono świeżemi, zielonemi sznurami i chwastami, nieużywane wisiały w kącie. Skrzypce, owinięte jedwabiem, leżały w pudłach ze smyczkiem z boku, a żywicą i zapasowemi strunami w głowach. Nie wydobyto fletów z kąpieli, w której leżały, aby nabrać pełni. Nie rozbrzmiewały pieśni Belmana, nie słychać było żartów i śmiechu. Na dużym stole, pełnym obrączek od dużych kieliszków do ponczu stała jeszcze taca z wazą, ale nikt nie mieszał dymiącego trunku. Beerencreutz siedział i bawił się kartami, lecz nikomu nie przyszła ochota rzucić pieniądze do puli.
Rezydenci, ci stróże wesołości, przypominali obecnie muchy marznące wśród zimy. Pustka i zimno zapanowały wokół nich. Wczoraj zmarł kapitan Lennart; od łoża jego wprost uciekł Gösta Ber-