Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/277

Ta strona została uwierzytelniona.
121

im odwaga i siła; mają najszczerszy zamiar podnieść Ekeby do dawnej świetności. Sprowadzą majorową, skoro tylko będzie można, pojedzie po nią córka proboszcza z Broby. Biedacy z nad jeziora znów u nich będą mieli pracę.
Ale kontrakt, czarną krwią pisany, kontrakt wigilijnej nocy? Ach, oni teraz bardziej po rycersku się zachowują, niż dotąd. Pracowali i nadal pracować będą, a nagrodą ich całą będzie honor, nie pieniądze.


W niedzielę rano zjawił się Gösta Berling w kościele w Broby. Nabożeństwo się już rozpoczęło, to też pod kościołem było pusto, pod samym portalem jednak stała zbita naprędce trumna.
Ciężko było Göście przechodzić obok tej trumny. Wiedział, że w niej leży dobry kapitan Lenart i zdało mu się, że on zagradza mu drogę do kościoła.
Gösta chodził po lasach dzień i dwie noce; nie jadł nic, znużony był, głodny, wyczerpany bólem. Przybył zobaczyć biedny lud w kościele, gdyż tam, w samotności, przypomniał mu się dzień, kiedy siedział pod wzgórzem hańby proboszcza z Broby, przypomniała mu się noc, w której widział ponury pochód ze zwłokami dziewczyny z Nygaardu, kiedy to zbudziło się w nim pragnienie służenia ubogim. Teraz chciał im się przypatrzeć w kościele, aby się umocnić w swem postanowieniu.
Ale nie mógł przejść koło trumny kapitana Lennarta. Zdało mu się, że zmarły woła ku niemu: