Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
30

Hrabia zagrodził mu drogę. — Nie odchodźcie. Żona moja musi mnie słuchać. Chcę, aby małżonka moja przekonała się, dokąd prowadzi samowola.
Gösta przystanął niezdecydowany. Hrabina zbladła, ale nie ruszyła się z miejsca.
— Chodź! — zawołał hrabia.
— Henryku, nie mogę!
— Musisz! — rzekł szorstko. — Musisz. Ja wiem, czego ci się zachciewa. Chcesz zmusić mnie do pojedynku z człowiekiem, którego przez kaprys jakiś nienawidzisz. Dobrze! Skoro ty mu nie chcesz dać satysfakcyi, ja cię zastąpię. Szczególniejsze jakieś upodobanie mają kobiety w tem, aby mężczyźni za nie ginęli. Tyś zbłądziła, ale nie chcesz błędu swego naprawić. A zatem będę się pojedynkował, pani hrabino! Za kilka godzin będę już trupem.
Spojrzała na niego przeciągiem spojrzeniem. I ujrzała go takim, jakim był w rzeczywistości: głupim, nędznym, nadętym pychą i próżnością, najmarniejszym, jakim sobie tylko wyobrazić mogła.
— Bądź spokojny — rzekła lodowatym głosem — uczynię, co trzeba.
Ale teraz oburzył się Gösta Berling.
— Tego pani hrabina nie może uczynić — nie powinna uczynić! Pani jest przecież dzieckiem, słabem, niewinnem dzieckiem i miałaby mnie w rękę całować! Dusza pani taka czysta, taka piękna. Już się nigdy więcej nie zbliżę do pani. Ja przynoszę zgubę i śmierć wszystkiemu, co jest dobre i niewinności pełne. Niech się pani mnie nie dotyka. Lękam się pani, jak ogień wody! Niech pani tego nie czyni — wołał, chowając ręce za siebie.