Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.
136

o to, aby go odzukać i nie pozwolić mu na spełnienie czynu. Annie Lizie i mnie zdawało się kilkakrotnie, żeśmy go widziały, ale znów nam gdzieś umknął. Zapewne będzie gdzieś w pobliżu skały, z której rzuciła się dziewczyna z Nygaardu. Przyszło mi na myśl, że przecież nie muszę koniecznie wracać do Ekeby i stamtąd sprowadzać pomoc — tu jest tylu dzielnych mężów, że łatwo im przyjdzie schwytać Göstę Berlinga.
— Żywo chłopcy — zawołała kobieta, która przedtem mówiła. — Skoro pani hrabina raczy takich, jak wy, prosić o jakąś przysługę, trzeba ją spełnić zaraz.
Mężczyźni wstali i poszli szukać.
Stary Jan Hök siedział nieporuszony i mętnym wzrokiem patrzył przed siebie, taki posępny i surowy, że można się go było bać. Młodej hrabinie do głowy nic nie chciało przyjść, co mogłaby mu powiedzieć miłego.
Wtem spostrzegła jakieś chore dziecko, leżące na wiązce słomy i jakąś kobietę z poranioną ręką. Natychmiast zabrała się do opatrzenia. Niebawem zawarła znajomość z gadatliwemi kobietami i kazała sobie pokazywać najmłodze dzieci.
W jakiś czas wrócili cyganie, prowadząc Göstę związanego, którego położyli przed ogniskiem. Suknie na nim były podarte i brudne, rysy zbiedzone, oczy patrzały dziko. W ostatnich dniach żył też zupełnie jak dziki człowiek. Leżał na mokrej ziemi, wtykał ręce i twarz w muł trzęsawiska, spinał się po urwiskach i wdzierał w najgęstsze haszcze. Teraz prze-