Na kilka dni przed Bożem Narodzeniem zjawiła się majorowa nad jeziorem Löb, ale dopiero w sam wieczór wigilijny dotarła do Ekeby. Przez cały czas podróży chorowała; przechodziła zapalenie płuc i miała bezustanną gorączkę, ale mimo to nie widziano jej nigdy weselszą, nigdy z ust jej nie wychodziły serdeczniejsze słowa.
Córka proboszcza z Broby, która bawiła przy niej od października, chętnie pośpieszałaby, ale nie mogła zabronić staruszce zatrzymywać konia i przywoływać do siebie każdego, kto tylko szedł tą drogą, aby opowiedzieć, co zaszło nowego.
— Jakże wam idzie? — pytała majorowa.
— Dobrze! — brzmiała odpowiedź. — Nadchodzą lepsze czasy. Szalony proboszcz i jego żona nas wspomagają.
— O, teraz zbliżają się dobre czasy — mówi inny, — Sintrama już niema. Rezydenci z Ekeby