Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.
45

jego małemu palcowi. Ta rana nigdy się nie zabliźni. Z niego utoczyliśmy krwi do podpisaniu układu. On jest mój. We krwi tkwi wielka moc — on do mnie należy. Tylko miłość mogłaby go ocalić. A dobrze wyjdzie na tem, gdy przy mnie pozostanie!
Anna Stjaernhök walczy z sobą, chąc otrząsnąć się z czaru, który nią owłada. Przecież to niedorzeczność! myśli. Nikt nie może duszy swej zapisać szatanowi. Ale nie posiada już władzy nad swojemi myślami, zmierzch jej dokucza, las stoi ponury i milczący. Nie może pozbyć się grozy, którą wywołuje w niej ta straszna chwila.
— Czy panna Anna sądzi, że już niewiele dobrego w nim? — ciągnie dalej Sintram. — Niech pani tego nie myśli — alboż on kiedy ciemiężył włościan, oszukiwał biednych przyjaciół? Alboż grał kiedy fałszywemi kartami? Czy był kiedy, panno Anno, kochankiem zamężnej kobiety?
— Chyba sam szatan z pana!
— Zamieńmy się, panno Anno. Weź pani Göstę Berlinga za męża. Zatrzymaj go pani dla siebie, a tym z Bergi daj pani pieniądze. Ja go pani odstąpię, a pani wie przecie, że on mój. Przypuść pani, że nie Bóg zesłał w ową noc wilki i zamieńmy się.
— Co pan chce otrzymać wzamian?
Sintram skrzywił się.
— Co chcę? ach, nic wielkiego. Da mi pani tylko tę starą babę, która siedzi w saniach pani, panno Anno.
— Szatanie! kusicielu! — zawołała — Precz odenie. Mamże opuścić starą przyjaciółkę, która się po-