wem; na dużych zebraniach przysiada się często do pań starszych.
— Henryk chciałby, żebym była dobrą gospodynią, jak matka jego — mówi. — Nauczcie mnie tkactwa!
Tedy wzdychają staruszki po dwakroć: raz nad hrabią Henrykiem, który może wierzyć, że matka jego jest dobrą gospodynią, a drugi raz nad trudnością, jaką przedstawia wtajemniczenie tej młodej, niedoświadczonej kobietki w takie zawiłe sprawy. Gdy zaczęto jej wymieniać techniczne wyrazy i poszczególne części warsztatu, zaczynało się jej wszystko mącić w głowie, cóż by było, gdyby się doszło do bliższych szczegółów!
Nikt, widząc młodą hrabinę, nie może zrozumieć, jak mogła wyjść za głupiego Henryka Dohna.
Biedni ci głupcy! Biedni gdziekolwiek żyją: — ale najgorzej głupcom, żyjącym w Wermlandzie.
Dużo krążyło opowieści o głupocie hrabiego Henryka, a przecież był to dopiero początek. Opowiadano sobie, jak swojego czasu zabawiał Annę Stjärnhök na jakimś kuligu.
— Jesteś piękną, Anno — powiedział.
— At, głupstwo, Henryku!
— Jesteś najpiękniejszą w całym Wermlandzie!
— Nie, nie jestem nią.
— Ale najładniejszą tu, na tym kuligu jesteś.
— Nie, Henryku i tu także nie jestem.
— Dobrze, ale najpiękniejszą na tych saniach to przecież jesteś, temu chyba nie zaprzeczysz!
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/5
Ta strona została uwierzytelniona.
7