Gdy goście przybywają do Borgu na obiad, panowie po obiedzie udają się zazwyczaj do pokoju hrabiego przespać się lub popalić, a starsze panie w wielkich karłach przechylają swoje czcigodne głowy na wysokie oparcia i drzemią — hrabina zaś z Anną Stjaernhök przenoszą się do niebieskiego pokoiku i zwierzają się sobie ze wszystkiego.
Tu też siedzą owej niedzieli, kiedy to Anna Ulrykę Dillner sprowadziła do Bergi.
Niema na świecie człowieka nieszczęśliwszego od tej dziewczyny. Wesołość jej znikła gdzieś zupełnie, zuchwała hardość, z jaką odpierała wszelkie napaści, opuściła ją całkowicie.
Wszystko, co ją spotkało w powrocie z Forsu, zatarło się w jej pamięci i znów usunęło się w cień, z którego się wyłoniło, o tem nie miała już jasnego wyobrażenia — prócz jednego, które zatruwało jej duszę.
— A gdyby to nie Pan Bóg zrządził! — szepce raz w raz. — Gdyby to nie Pan Bóg zesłał te wilki?
Pragnie jakichś znaków i cudów. Szuka ich na ziemi i po niebie. Ale z obłoków nie opuszcza się żaden palec, by jej wskazać drogę. Żaden obłok, żaden słup ognisty nie wiedzie jej.
Siedząc tak naprzeciw hrabiny w małym pokoiku, zauważyła wiązankę błękitnych zawilców, którą hrabina trzyma w ręce.
Niema potrzeby się pytać, od kogo są. Gdzież w całej okolicy rosną już z początkiem kwietnia anemony? jedynie w gaiku brzozowym, na wzgórku pod Ekeby.
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
53