Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
54

Siedzi i wpatruje się w drobne, błękitne gwiazdki, szczęśliwe, kochane przez wszystkich, te wróżki nietylko same piękne, lecz opromienione blaskiem piękności, którą zapowiadają, piękności, która się zbliża. A gdy tak siedzi i patrzy na nie, zbiera się w niej gniew, głuchy jak grzmot, straszliwy jak piorun.
— Jakiem prawem — myśli — ma hrabina ten bukiet niebieskich anemonów, zerwany na wzgórzu pod Ekeby!
— Wszyscy go kuszą, wszyscy: Sintram, hrabina, wszyscy chcą Göstę Berlinga skusić do złego, ale ona go obroni, ustrzeże od wszystkich! Chociażby serce jej krwawić się miało, uczyni to.
Czuje, że musi te kwiaty wyrwać z rąk hrabiny, rzucić na ziemię, zdeptać, zgnieść, zanim opuścił niebieski pokój.
Czuje to i rozpoczyna walkę z maleńkiemi, niebieskiemi gwiazdkami.
W sali starsze panie wspierają swoje siwe głowy o poręcze i nie domyślają się niczego, panowie spokojnie, wygodnie palą sobie fajki w pokoju hrabiego, wszystko tchnie spokojem i tylko w małym, niebieskim pokoiku toczy się rozpaczliwa walka.
Ach, jakże rozsądnie czynią ci, którzy nie imają się broni, ci, którzy umieją czekać i milczeć, ci, którzy sercu nakazują milczenie, pozwalając Bogu działać.
Serce zawsze skłonne jest do zbłądzenia; zło pogarsza jeszcze zło.
Ale Annie Stjaernhök się zdaje, że teraz ujrzała palec w obłokach.