Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
57

do tych, które hardo w świat patrzą. Ona była łagodna, nieśmiała. Nawet ukończywsyy- siedmnasty rok życia była jak dziecko nieśmiała, a piękna była z temi swojemi bronzowemi oczyma w delikatnie zaróżowionej twarzy. Smukła jej kibić była nieco pochylona, jej wązka dłoń z lekkim uściskiem łączyła z drugą. Jej drobne usta były najbardziej milczące i najpoważniejsze ze wszystkich ust. A głos miała delikatny, miękki, nigdy jednak nie brzmiał on świeżo, młodzieńczo, lecz trwożnie, matowo, jak końcowy akord znużonego muzyka.
— Była odmienną od reszty dziewcząt. Jej noga dotykała ziemi tak lekko, jak gdyby była zalęknioną wygnanką, gotową każdej chwili do ucieczki. Oczy miała zawsze spuszczone, aby nie przerywano jej spoglądania w piękne obrazy jej duszy, która już od dzieciństwa odrywała się od wszystkiego, co ziemskie.
— Taką spotykał nowy nauczyciel w ustronnych alejach parku.
— Nie chciałabym mówić więcej złego o nim, nad to, co jest powszechnie znane. Przypuszczam, że pokochał to dziecko, które go niebawem obrało za towarzysza swoich samotnych przechadzek. Wierzę, że dusza jego znów się podniosła, gdy znajdował się u boku tego milczącego dziecka, które się nigdy nikomu innemu nie zwierzało, wierzę, iż sam czuł się znów dzieckiem pobożnem i dobrem.
— Jeżeli ją jednak prawdziwie kochał, dlaczego nie przyszło mu na myśl, iż nie mógł jej ofiarować mniej, jak właśnie miłość swoją? On jeden, z wyrzutków tego świata, czego chciał, o czem my-