Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.
59

jednym z tych, którzy Mu drogę przygotują, aby przyśpieszyć Jego powrót na ziemię.
— Cóż miał robić? Był przecież złożonym z urzędu proboszczem i żadna droga nie była do tego stopnia zamkniętą dla niego, jak właśnie ta, na którą wstąpić mu kazała. Ale nie miał odwagi powiedzieć jej prawdy. Nie miał odwagi zasmucać małego dziecięcia, które kochał. Przyrzekł wszystko, czego od niego żądała.
Szerszych rozpraw nie trzeba było pomiędzy nimi. Pewnem było, że kiedyś zostanie jego żoną. Nie była to miłość z zaklęciami i pocałunkami. Ledwie, że śmiał zbliżyć się do niej; wrażliwa była, jak kwiat delikatny. Niekiedy jednak podnosiły się jej brązowe oczy, szukając jego spojrzenia. Gdy w księżycowe wieczory siadywali na werandzie, opierała mu głowę na ramieniu, a wtedy całował jej włosy, czego ona nie zauważyła nawet.
— Jak widzisz, winą jego było, że zapomniał o przeszłości i przyszłości. Że był ubogi, nizkiego rodu, o tem mógł zapomnieć, lecz powinien był pamiętać, że nadejść musi dzień, w którym i w niej zbudzi się ziemska miłość, a wtedy niebo zacznie walkę z ziemią, wtedy ona będzie zmuszona wybierać między nim a królestwem niebieskiem. A ona nie była stworzona do przeniesienia takiej walki.
Minęło jedno lato, jedna jesień i jedna zima. Kiedy nadeszła wiosna, a lód zaczął tajać, zachorowała Ebba Dohna. W dolinaeh huczały strumienie wezbrane w rzeki, wzgórza pokryte były śniegiem zlodowaciałym, drogi stały się niemożliwe dla sań, i dla wozów.