Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
62

— Tego mama nie zrozumie.
Nie chciała opowiadać matce o królestwie niebieskiem, o którem śniła, do którego urzeczywistnienia miał jej dopomódz ukochany.
— Ebbo, jeśli go kochasz, nie powinnaś się pytać, czem był, lecz poślubić go — odezwała się matka. — Kto ożeni się z hrabianką Dohna, stanie się tak bogatym i potężnym, że wszyscy zapomną o jego młodzieńczych wybrykach. Pamiętaj, że dałam mu słowo.
Młoda dziewczyna zbladła śmiertelnie.
— Mamo, powiadam ci, że jeżeli mnie wydasz za niego, wydrzesz mnie Bogu.
— Postanowiłam uczynić cię szczęśliwą — mówiła hrabina. — Jestem przekonana, że będziesz nią z tym człowiekiem. Udało ci się przecież uczynić go świętym niemal. Postanowiłam nie zwracać uwagi na różnicę stanu, zapomnieć, że jest ubogim i osławionym, aby ci dać możność ocalenia go. Czuję, że czynię słusznie. Wiesz, że gardzę staremi przesądami.
Mówiła tak, bo nie może znieść, gdy się jej kto sprzeciwia. A może być, że myślała tak wtedy, gdy to mówiła. Nie można wiedzieć, co sądzić o hrabinie Marcie.
Młoda dziewczyna długo leżała na sofiie po odejściu matki i walczyła ze swojem sercem. Ziemia zmagała się z niebem, miłość stawała przeciw miłości i kochanek lat dziecięcych zwyciężył. Leżąc, widziała na zachodzie niebo krwawo gorejące i zdało się jej, że to pozdrowienie dobrego króla, a że nie czuła się na siłach pozostania mu wierną,