Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
65

nic innego nie robili, to też najlepiej chyba zrobisz, gdy powrócisz do dawnego systemu tworzenia; ten wiersz widocznie pisany był w nocy!
— Surowy z ciebie sędzia.
— Pisać coś takiego, gdzie tylko o śmierci i niedoli mowa. Nie wstydzisz się?
Gösta jednak nie zwraca uwagi na to, co ona mówi, lecz zdziwiony patrzy z osłupieniem na młodą hrabinę, siedzącą bez ruchu, jak posąg... Wydaje mu się blizką omdlenia.
Wtem z niesłychanym trudem zdobywa się na jeden wyraz: wyjdź!
— Kto ma wyjść? ja mam odejść?
— Proboszcz niech wyjdzie — wyjąkała.
— Elżbieto! Co mówisz?
— Pijanica proboszcz niech mój dom opuści!
— Anno, Anno! — woła Gösta — o czem ona myśli?
— Najlepiej zrobisz, gdy odejdziesz teraz, Gösto.
— Dlaczego mam odejść? — Co to wszystko ma znaczyć?
— Anno, powiedz mu, powiedz! — prosi hrabina Elżbieta.
— Nie, hrabino, niech mu pani sama powie!
Hrabina zaciska wargi i usiłuje opanować wzruszenie.
— Panie Berlingu — zaczyna, podchodząc ku niemu. — Posiada pan nadzwyczajny dar sprawiania, aby ludzie zapomnieli, kim pan jest. Do tej chwili nic nie wiedziałam. Właśnie co dopiero posłyszałam o śmierci Ebby Dohny i wiem, że tylko