Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
66

pewność, iż człowiek, którego kochała, nie był jej godzien, wpędziła ją do grobu. Z pańskich wierszy poznałam, że pan był owym człowiekiem. Nie pojmuję, jak ktoś z pańską przeszłością śmie pokazać się na oczy uczciwej kobiecie. Nie rozumiem tego, panie Berlingu. Czy dość jasno się wyraziłam?
— Pani hrabina jasno się wyraziła. Na usprawiedliwienie swoje mogę tylko jedno przytoczyć. Byłem głęboko przekonany, że pani wiedziała o mnie wszystko. Nigdy nie starałem się nic ukrywać, ale do przyjemności chyba nie należy największe nieszczęście swojego życia słyszeć obębnianem po ulicy, nie dopieroż samemu je rozgłaszać.
To powiedziawszy, wychodzi, a w tej chwili hrabina Dohna stawia wązką swą nóżkę na wiązance błękitnych gwiazdek.
— Zrobiłaś to, czego z całej duszy pragnęłam — odezwała się Anna Stjaernhök twardym głosem — ale teraz też koniec naszej przyjaźni. Nie sądź, że przebaczę ci twoje względem niego okrucieństwo. Wygnałaś go od siebie, wyszydziłaś i obraziłaś, kiedy ja chętnie podzieliłabym z nim więzienie i chleb żebraczy. Ja go strzedz będę i bronić! Zrobiłaś, czego pragnęłam, ale ci tego nigdy nie przebaczę!
— Ależ, Anno, Anno!
— Gdy ci to wszystko opowiadałam, myślisz, że robiłam to z radością. Opowiadałam, a serce mi się rwało w kawały.
— Dlaczegoż więc to zrobiłaś?
— Dlaczego? Bo nie chciałam — nie chciałam, aby stał się kochankiem zamężnej kobiety.