Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
68

sosnowy, właściwy las cichy i posępny, wyniosły, brodaty.
Z czwartej strony stoi mały, szary domek.
Ogródek, który mam na myśli, był przed sześćdziesięciu laty własnością staruszki, pani Moräus, utrzymującej się z hafciarstwa. Pozatem najmowała się ona do dworów okolicznych za kucharkę.
Kochani przyjaciele! Między wielu dobremi rzeczami, których wam życzę, w pierwszej linii wymieniam krosna i ogródek pełen róż. Niech to będą wielkie, staroświeckie krosna, takie, przy których może pięć, sześć osób naraz haftować, przy których się idzie w zawody, kto jest najzwinniejszy i czyja strona wykazuje najpiękniejsze ściegi, przy których jada się pieczone jabłka i gra w gry towarzyskie wśród takiego śmiechu, że wiewiórki z przestrachu z drzew spadają. Na zimę krosna, a na lato ogródek różany! Nie duży ogród, w który trzeba więcej pieniędzy włożyć, niż się przyjemności wydobędzie z niego, lecz mały ogródek, któryby można obrobić własnoręcznie. Powinny w nim rosnąć małe krzaki różane pomiędzy grządkami, wianek niezabudek niechajby ich stopy otaczał, mak w dużym kwiecie, który się sam zasiewa, niechajby wschodził wszędzie, zarówno na murawie, jak na żwirowej ścieżce, a nakoniec trzebaby darninowej ławeczki, słońcem wypalonej, na której siedzeniu i oparciu rosłyby cesarskie korony.
Staruszka, pani Moräus, wszystko to posiadała, a w dodatku trzy wesołe, pracowite córki i mały domek przy drodze. Miała też uskładany na ciężkie czasy grosz na dnie starej skrzyni, grube, jedwabne