Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.
73

jeżdżać, gdyż rozkoszne lato przeżył w tym domku. Wreszcie rozglądał się też za panną Maryą.
I ujrzał ją, jak odświętnie ubrana schodziła po wązkich schodkach. Na szyi, na szerokiej, zielonej, jedwabnej wstążce uwiesiła sobie gitarę, a w ręku trzymała pęk miesięcznych róż, gdyż tego roku zakwitły różane krzaki jej matki.
Stanęła przed młodzieńcem, zabrzękała na gitarze i zaśpiewała:

Odjeżdżasz od nas precz! Ach, wróć nam kiedy, wróć!
Wszak żegnamy cię z boleścią,
Nie zapomnij przyjaciół, gdy będziesz szczęśliwy
Wspominać cię będziem z miłością.

Przypięła mu róże do surduta i pocałowała go w same usta. Poczem wybiegła napowrót po schodkach do siebie — biedna starucha!
Miłość zemściła się na niej i uczyniła ją ogólnem pośmiewiskiem. Ona jednak nigdy więcej nie narzekała na miłość. Nie odłożyła już gitary i nigdy nie zaniedbała pielęgnowania różanych krzaków matki.
— Raczej smutek przy miłości, niż radość bez niej — mawiała potem.


Czas upływał. Majorową wypędzono z Ekeby, rezydenci przyszli do władzy i jak wiemy, Göście Berlingowi pokazano drzwi pewnego razu, gdy hrabinie z Borgu odczytywał swój poemat.
Kiedy opuszczał zamek, ujrzał zajeżdżające jakieś sanie. Rzucił okiem na drobną kobietę, siedzącą w środku. Jakkolwiek smutno mu już było na du-