Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.
77

sowi biednej starej pannie. Kupiła nawet firanki u niej; nie mogła mieszkać na zamku bez szydełkowych firanek u wszystkich okien, na wszystkich stolikach chce mieć szydełkowe serwetki panny Maryi. Potem chwyciła gitarę i zaczęła jej śpiewać o miłości i rozkoszy. Opowiadała jej rozmaite historye, tak, że panna Marya uczuła się nagle przeniesioną w wesoły, huczny świat. A śmiech hrabiny był taką muzyką, że zmarznięte ptaszęta w ogródku zaczęły śpiewać, słysząc go, a twarz jej — już nie piękna wcale, gdyż cerę zepsuło jej bielidło, a około ust potworzyły się fałdy nizkiej zmysłowości — wydała się pannie Maryi tak piękną, że nie mogła pojąć, jak zwierciadło mogło znieść zniknięcie jej, skoro ją raz odbiło na swojej lśniącej tafli. Odchodząc, ucałowała pannę Maryę i zaprosiła ją do Borgu.
Serce panny Maryi było puste, jak gniazdo jaskółcze na Boże Narodzenie. Była wolną, ale jak dawni, obdarzani wolnością niewolnicy, wzdychała do kajdan.
Hrabina raz wraz zapraszała ją do Borgu; odgrywała przed nią sztuki, opowiadała jej o swoich wielbicielach, a panna Marya śmiała się tak, jak nigdy w życiu. Poprzyjaźniły się bardzo. Wkrótce wiedziała hrabina wszystko o młodym organmistrzu i o pożegnaniu z nim. Raz, szarą godziną, doprowadziła pannę Maryę do tego, że siadła w oknie niebieskiego pokoiku, przewiesiła sobie przez ramię gitarę i śpiewała pieśni miłosne. Hrabina spoglądała na te sucbe, chude palce, na brzydką, małą głowę starej panny, odrzynającą się na tle różowego od zachodu nieba i wmawiała w nią, że wyglą-