Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
89

wu męża i nienawiści swojej teściowej, nie uczyni nic, aby go powstrzymać.
Podczas długiego nabożeństwa w Svartjö pochyli głowę, złoży dłonie i modlić się będzie za niego. Bezsenne noce będzie spędzała, opłakując go; ale nie ma kwiatów, aby je rzucić na drogę wyklętemu, nie ma kropli wody, aby ugasić jego pragnienie, nie ma lekkiego uścisku dłoni, któryby go odwiódł od rzucenia się w przepaść.
Göście Berlingowi nie zależy na tem, by wybraną swoją ustroić w jedwabie, ozdobić klejnotami. Pozwala jej jak dotąd chodzić z miotłami od zagrody do zagrody, ale urządzi na Ekeby wielkie przyjęcie, na które sprosi znakomitych panów i damy z całej okolicy i ogłosi na niem swoje zaręczyny. Wtedy wywoła ją z kuchni, taką, jaką będzie po swojej długiej wędrówce, w sukniach zakurzonych i zbrukanych, może podartych, nieuczesaną, z dzikiem spojrzeniem, mówiącą od rzeczy. I zapyta gości, czy nieodpowiednią sobie wybrał narzeczoną, czy szalony proboszcz nie powinien być dumny z tak pięknej oblubienicy, z jej słodkiej twarzy madonny, z niebieskich, marzycielskich oczu? Pragnął on, iżby przed czasem nikt o tem nie wiedział, ale nie udało mu się zachować sprawy w tajemnicy, a między innymi dowiedziała się też o niej hrabina Dohna.
Cóż jednak mogła uczynić, aby mu w tem przeszkodzić? Nadszedł dzień zaręczyn — zmierzch zapadł. Hrabina stała w niebieskim pokoiku, spoglądając ku północy. Zdaje się jej nawet, że może dojrzeć Ekeby, chociaż zasłaniają jej mgła i łzy własne. Widzi tak wyraźnie duży, trzypiętrowy dom, w którym