ka. Płynął też od niej dziwny zapach: jakby mięszanina woni fijołków i wilgotnej ziemi.
Ale to wszystko jest rzeczą drugorzędną: najważniejszą jest sprawa taka. Oddawna już zajmując się medjumizmem, stworzyłem sobie teorję, do której zresztą samoistnie doszedł badacz węgierski Taratori, że mianowicie materjalizacja widma odbywa się kosztem dematerjalizacji medjum.
Dematerjalizacja medjum może być minimalna — i wtedy widmo właściwie się nie ukazuje; ale w miarę wyższej dematerjalizacji medjum — materjalizacja widma staje się coraz wyrazistsza. Są to wypadki bardzo nieczęste, ale właśnie doświadczenia moje z Mirandą w znakomity sposób stwierdzały tę hipotezę.
Widmo, (które nosiło imię Leonra), nie zawsze bywało równie całkowite. Czasami ledwie widoczne; czasami jednak pełne, precyzyjnie wykończone, od stóp do głów. I trwałość zjawy bywała niejednakowa: czasami po paru minutach znikała, czasami krążyła śród nas ćwierć godziny z górą.
Owóż, o ile Lenora była doskonale zmaterjalizowana, o tyle u Mirandy dawało się zauważyć zjawisko tego rodzaju, że znikały jej nogi lub ręce, albo inna część ciała (wyjąwszy głowy i tułowia). Znikały: poprostu na miejscu rąk czy nóg zjawiała się próżnia; suknia opadała, jakby żadne ciało się pod nią nie ukrywało, co istotnie zostało dokładnie stwierdzone. Z chwilą, gdy widmo się rozpływało, nogi Mirandy, że tak powiem, wracały na swoje miejsce.
Niestety jednak takie pełne i długotrwałe materjalizacje Lenory były dla Mirandy sprawą bolesną — i po każdem takiem doświadczeniu — musiała długo odpoczywać, czasem po parę miesięcy. Poprostu mówiąc Lenora zabierała
Strona:PL Lange - Miranda.djvu/14
Ta strona została przepisana.