znaczną część witalu czyli elementu życiowego Mirandy — i niejako skracała jej życie.
Na dwa miesiące przed mojem aresztowaniem, mieliśmy zjawę wyjątkowo doskonałą. Lenora mówiła; powiedziała tylko te słowa: „Jeszcze nie teraz“. Co prawda, nikt nie rozumiał, do czego to się może stosować, ale rzecz najważniejsza, że głos jej słyszeliśmy, głos wcale różny od głosu Mirandy. Poczem uderzyła kilka razy w struny gitary, która była w pokoju — i zagrała kilka tonów bardzo pięknej melodji.
Była odziana białą szatą z nieokreślonej materji; kawałek szarfy, którą była przepasana, obciąłem, za jej pozwoleniem (uśmiechnęła się i kiwnęła głową), nożyczkami i zachowałem to sobie: zostawiłem ten skarb w Warszawie, ale gdzie jest w chwili obecnej — niewiem dokładnie.
Miranda miała silne poty i kilka razy żądała wody do picia; pani Z. i pani T. pospieszyły ku niej i przekonały się, że Miranda niema ani rąk ani nóg — i zaledwie trzyma się na krześle. Wyraz strasznego cierpienia był na jej twarzy: widmo krążyło między nami blisko dwadzieścia minut. Medjum zaczęło naraz b. ciężko dyszeć i zawołało:
— Ratunku! Ginę — umieram!
Jednocześnie Lenora zniknęła. Medjum się uspokoiło. Nogi i ręce ukazały się na nowo. Zapaliliśmy mocne światło: medjum siedziało blade jak trup. Miranda — po tym seansie — była bardzo wycieńczona — i przeczuwałem, że będzie musiała dwa — trzy miesiące odpoczywać. Właśnie mijał już drugi miesiąc i Miranda nabierała sił i zdrowia.
Gotowałem się do nowego seansu: tym razem, wyznaję, miałem pomysł szatański. Chciałem dematerjalizację medjum doprowadzić do
Strona:PL Lange - Miranda.djvu/15
Ta strona została przepisana.