Strona:PL Lange - Miranda.djvu/161

Ta strona została przepisana.

warunkowo wyrok został wykonany. Bardzo się tem przejęli.
— Bo też, — odparł sekretarz, — dokład był napisany bardzo mądrze. I tam w Petersburgu są pewni, że jak się jego powiesi, to cała kramoła zginie ze szczętem.
— Doskonale — z zadowoleniem rzekł rotmistrz. — Dla nas będą stąd rangi — ordery — awanse. I ja — i sekretarz — i Siemion, wszyscy w czynach pójdą wyżej. Dowidzenia, Siemion. A pamiętaj.
Rzekłszy to, rotmistrz z sekretarzem wyszedł, a Siemion — po chwili namysłu, zabrawszy tacę z jadłem i wódką, wszedł do celi Fiedora.
— A tam kto? — zamruczał obrosły brodą wielką, niemyty i nieczesany oddawna, łachmanami okryty starzec, leżący na pryczy.
— Toż ja, Siemion, ktoby tu inny wlazł? Cóż Fiedor, jak twoje zdrowie?
— Ta, czort weź! Nie jednoż mi, czym zdrów czy chory, żyw czy zdechły.
— Bezbożnie gadasz. Na swobodę chciałbyś?
— Pewnie, chciałbym.
— A dlaczego jesteś uparty? Twoje przestępstwa wobec władzy są strasnze. Dwadzieścia lat więzienia albo katorga w Sybirze — to mało dla ciebie. A drugie tyle posielenia.
— Ale za co? Cóż to ja zrobił?
— Za co? za co? każdy gada wiecznie to samo. Każdy niewinny jak baranek, nic nie zrobił. A skąd tam u ciebie brauningi i mauzery? Skąd proklamacje, broszury? A?
— Ja nic nie wiedział. Jestem bezgramotny, nie umiem ani czytać, ani pisać.
— A broń?
— Djabeł ją tam podłożył — albo kto z policji.
— Coś ty śmiał powiedzieć? Obrażasz na-