zgodziła, a trzeba dodać, że nasze medium było zawsze przytomne i niewpadało nigdy w katalepsję.
Tak więc sam w sobie gryzłem tę tajemnicę, gdy oto naraz znalazłem się w Li-cza-cheń nad jeziorem Bajkalskiem lub jak miejscowa ludność mówi: Dalaj-Nor (święte morze).
Li-cza-cheń leży nad Irkutem w miejscu gdzie ta rzeka wpada do Bajkału; leży u stóp wysokich, 1000 — 2000 metrów liczących gór Chamar — Dabon porośniętych jodłą i świerkiem.
W jeziorze są foki, a nadto liczne gatunki ryb, jak przeważnie: jesiotry, łososie i sumy; liczne też napotyka się ptactwo, jak mewy, czajki, dzikie kaczki, żórawie, rybitwy i t.d.
Przyjechałem tam w maju, kiedy się zaczynało lato i było bardzo gorąco. We wrześniu zaczęły się mrozy, a w listopadzie i rzeka i jezioro pokryły się lodem. Sprawiłem sobie dobre futro niedźwiedzie i zauważyłem, że zima tutejsza, mroźna, ale równa i jednostajna, ma dla mnie skutki dobroczynne.
Istotnie, gdy nadeszła wiosna 1916 r. wszystkie moje cierpienia płucne gdzieś pierzchły: przeciwnie miałem oddech pełny i szeroki — i tu dopiero zacząłem rozumieć, jak ważną funkcją naszego życia jest oddychanie.
Sztuki oddychania nauczył mnie mój gospodarz, u którego władza wyznaczyła mi kwaterę.
Li-cza-cheń jest to raczej wieś niż miasteczko. Mieszkańcy są pochodzenia mongolskiego, wyznają wiarę buddyjską podług nauki Lamy tybetańskiego i ogólnie zowią ich „Lamaici“.
Jednakże z dawnej wiary pogańskiej pozostało w ich obyczajach nie jedno, jak np. łączność urzędu kapłańskiego z czarnoksięstwem; przyczem talent czarnoksięski rozwija się tu również pod wpływem nauki jogów indyjskich,
Strona:PL Lange - Miranda.djvu/17
Ta strona została przepisana.