Strona:PL Lange - Miranda.djvu/174

Ta strona została przepisana.

— A ty, Dojezżaj, masz ziemi dosyć?
— Mało.
Więc Miron pyta:
— Kto ma ziemię?
Chłop zaś na to:
— Wiadomo, panowie.
— A kto ma lasy?
— Oni, tak samo.
— Więc — pyta Miron — cóż robić? Odebrać ziemię i lasy panom, podzielić je, prawda?
— Dobrze mówi! — wołały panny, a jeden ze studentów dodał:
— Zupełnie zgadzam się z Mironem.
— Więc to już będzie ten „czarny podział“, o którym dawno się gadało — rzekł jeden z kolejowców, a Jegorow na to:
— Wielki już czas!
Miron wówczas postawił nowe pytanie:
— A jak nie zechcą oddać?
Czepuchin zawołał dźwięcznym barytonem:
— Puścić czerwonego koguta!
— Brawo, brawo! — krzyczeć jęli wszyscy, gdyż ten obraz bardzo się podobał.
Ani Aleksy, ani Marfa dotychczas nie brali udziału w dyskusji. Uważał jednak Aleksy, że czas i na niego, aby zaprotestować przeciw zamierzonym czynom.
— Kochani bracia — rzekł — nie na to nam zabłysły dni wolności, aby popełniać zbrodnie bez sensu i bez pożytku.
— Ho, ho! — zabrzmiały głosy ironji i niezadowolenia. Marfa postanowiła poprzeć Aleksego.
— Na. święcie — rzekła — ludzie mniej mają ziemi, niż my, a większe ciągną z niej zyski, bo są bardziej oświeceni. Niechaj nikt nie pali cudzych lasów, ani dworów, bo to żadnego błogosławieństwa ludziom nie przyniesie.