która wprowadziła do ich praktyk pewne metody psychiczne, dawnym szamanom nieznane.
Mój gospodarz był właśnie arcykapłanem naszego osiedla.
Wyznać muszę, że rzadko się napotyka ludzi tak zacnych i czystych, tak bezinteresownych i życzliwych — jak moi Lamaici z Li-cza-cheń.
Są to zresztą ludzie prości i nieoświeceni.
Ich pojęcia o budowie państwa i polityce są arcynaiwne. Panowanie Mikołaja II uważają za bardzo nieszczęśliwe. Cesarz złe rządzi i dlatego krowy mało mleka dają. Przez parę lat ostatnich susza wypaliła trawę na pastwiskach i krowy miały niedość pożywienia. Zarówno tę suszę, jak i brak mleka — Lamaici przypisywali złym rządom cesarza Mikołaja.
O wojnie wiedzieli, ale mało ich obchodziła: była tak daleko! Gazet nie czytywali; od czasu do czasu tylko jakieś wieści dopływały do nas. Głównie interesują ich krowy, rybołówstwo, a także polowanie na ptaki, lisy, niedźwiedzie. Chaty budują z drzewa i gaolanu; sadzą żyto i jęczmień, które tu się nieźle udają.
Mają stare pieśni o bogach i bohaterach, a nadto kapłanów, którzy umieją robić cuda.
Mój gospodarz — człowiek bardzo czcigodny — był, jak mówiliśmy, kapłanem a zarazem przechowywał tradycje dawnych szamanów-czarowników. Był on sędzią w sprawach cywilnych i kryminalnych; dawał śluby, błogosławił nowonarodzonych, grzebał umarłych. Przepowiadał przyszłość, wywoływał deszcze, odpędzał burze i pioruny, odnajdywał zaginione krowy albo rzeczy ukradzione; wypędzał djabła z opętanych, leczył choroby podług systemu lekarzy tybetańskich* zwanego żud-szi. Wywoływał umarłych — i rozmawiał za ich pośrednictwem z najwyższym Buddą.
Strona:PL Lange - Miranda.djvu/18
Ta strona została przepisana.