sposób rzymski. Włosy były różnych odcieni zarówno ciemne jak jasne — i podobnież oczy.
Typów znaczna rozmaitość tak, że nie było między nimi podobieństwa, choć i różnica niezbyt jaskrawa.
Wszyscy wydawali się w pięknym wieku od 25 do 35 lat — i od ich osoby wiało czarem młodości i wdzięku. Zwłaszcza ich uśmiech i spojrzenie miało w sobie coś tak powabnego, że możnaby rzec — rozkochałem się w nich wszystkich w jednym momencie.
Kobiety tutejsze, sam nie wiem do jakiej klasy należące, wydawały mi się tak wytworne, jakby jakieś księżniczki zaklęte albo siostry owej Mimozy Shelley‘a, co śród kwiatów kroczyła po ogrodzie uśmiechnięta i smętna.
Jedna zwłaszcza, w pięknej szacie różnych odcieni barwy lila — mimowoli budziła w mojej pamięci słowa, któremi Dante uczcił Beatryczę:
Tanto gentil e tant‘ onesta pare
La donna mia, quand ell‘ altrui saluta...
Suknie ich były różnej barwy: lila, purpurowej, zielonej; krojem zaś przypominały szaty greckie — a drobne ich nóżki opierały się na trepkach, przewiązanych rzemieniem.
I mężczyźni nosili jakąś odmianę stroju greckiego, rodzaj chlamyd, barwy popielatej, szarej, sinej it.d.
Wszyscy mieli na sobie wiele ornamentów złotych: naramienniki, łańcuchy, pierścienie.
Nadto każdy z mężczyzn nosił u boku narzędzie, przypominając krótki miecz z rodzaju t. zw. misericordia.
Niewiasty miały w ręku woreczki, w których zapewne ukrywały się jakieś przedmioty.
Wyznaję, że marzeniem mojem było, aby się w tych woreczkach znalazło jakie mięsiwo, trochę chleba, trochę wina.