Strona:PL Lange - Stypa.djvu/100

Ta strona została przepisana.

I widzenie to sprawiło mi niewymowną ludożerczą rozkosz. — Wydobywszy nóż z pochwy, posunąłem się ku niej, ale ona stała nieruchoma, jak posąg i spoglądała na mnie z najwyższym spokojem: sztylet mi wypadł z ręki... „Mów! — zawołałem i pociągnąłem ją ku sobie w ramiona. Zaczęła szarpać się ze mną — i bronić jak tygrysica, jakby obcowanie ze mną stało się dla niej czemś świętokradzkiem. Zresztą Jadwiga ani na chwilę nie straciła spokoju, gdy ja byłem półobłąkany... Ale to wysokie napięcie ducha, ten wysiłek i ta decyzya powiedzenia tak bolesnej prawdy, ta walka ze mną: wszystko to powoli ją wyczerpało... Czułem tylko, że jest coraz dalsza odemnie, coraz bardziej mi obca, choć coraz bardziej wobec mnie bezbronna... Uległa mi — całowałem ją z taką wściekłością, jakbym ją chciał udusić w tym uścisku... Oddała mi się bezwładna, bierna i obojętna. — Tryumfowałem i jakiś dziko­‑radosny spokój zapanował w mojem sercu. Jadwiga wstała — i poprawiwszy suknię, ruszyła ku drzwiom.
— „Już nigdy twoją nie będę. Czekam na twoją odpowiedź. A w każdym razie żegnam cię na zawsze. Przeżyłam z tobą kilka lat w ludzkiej szczęśliwości — i żal mi, żeś przy pożegnaniu splamił swoje człowieczeństwo“.
To mówiąc odeszła do swego pokoju. Czułem, że góruje nademną; moralnie mnie zwyciężyła. Wszystko, com począł względem niej — było chybione, nieludzkie. Teraz dopiero zaczynam rozumieć swój błąd: nie byłem nastrojony na tak wysoki dyapazon, jak ona. Chciałem ratować choćby pozory człowieczeństwa. Gdybym nie był się przyznał, że moje słowa wówczas były