i nie z dramatu. Jakkolwiek była bardzo przywiązana do swego męża, który w gruncie był człowiekiem wcale dobrym, zrównoważonym i pełnym pobłażania — to jednak w głębi współżycie z nim nie zaspakajało jej duszy. Czuła wciąż, że jej czegoś braknie — czego? nie wiedziała dokładnie, choć niejeden przedsiębiorczy młodzieniec — starał się ją uświadomić. P. Stefania jednak brzydziła się jedną rzeczą: kłamstwem. Nie była w stanie oszukiwać męża. Dodać trzeba, że z pretendentów, jak dotąd, nikt jej nie podobał się do tyla, żeby choć dla żartu z nim się zapragnęła porozumieć. Wszyscy młodzi ludzie, którzy ją otaczali — byli dla niej zupełnie równi i równowarci. Ale nikt nie wie dnia ani godziny; przed paru miesiącami przybył z Anglii pewien młody inżynier, imieniem Kaźmierz (nazwisko tu nie potrzebne), który poczynił jakieś ulepszenia w konstrukcyi automobilów — i zdobył sobie odrazu serce p. Jana, gdy mu tę rzecz przedstawił.
Ponieważ był to człowiek nie bez funduszu, przeto p. Jan przyjął go do spółki — i zaczął go często zapraszać do siebie, aby nasycić swoją żądzę rozmawiania o różnych wynalazkach elektrycznych. Jednakże pod tym względem p. Kaźmierz zawiódł swego szefa; daleko bardziej, niż wszelka elektrostatyka i elektrodynamika — interesowała go p. Stefania — i w czasie przyjęć zaniedbywał prawie zupełnie rozmowę z p. Janem, a głównie zwrócił cały swój talent konwersacyjny ku jego żonie. Mało ludzi umie mówić; mało ludzi umie rozmawiać: jest to niewątpliwie talent równie rzadki i równie cenny, jak talent do muzyki albo malarstwa. Kaźmierz był mistrzem konwersacyi, a ponieważ dużo podróżował, znał
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/105
Ta strona została przepisana.