Strona:PL Lange - Stypa.djvu/109

Ta strona została przepisana.

rozmawiają, że tylko ślepy — to znaczy mąż! — nie domyśli się prawdy. Rzecz ta już dziś wszystkim wiadoma!“
Takie to nowinki błądziły z domu do domu, tak sobie skrzeczały nasze sroki — o tych dwojgu ludziach, którzy właśnie przechodzili największą tragedyę. A sroki, można powiedzieć, były z odkrycia tego raczej zadowolone; sens ich bajek był ten: Wreszcie i ona! — Owóż, jako doskonale znający zakulisowe szczegóły tej sprawy — wiem, że między Kaźmierzem a Stefanią — pomimo wszystkie plotki — nie było nic. Kochali się — to prawda; pragnęli siebie gorąco, ale jedno było obojgu wstrętne: kłamstwo. I Kaźmierz i Stefania były to dusze prawe i niezdolne do obłudy. Wiedzieli oni, że świat ich podejrzewa, ale nie zwracali na to uwagi. Mieli tyle radości ze swego uczucia i tyle smutku z jego powodu, że zamknęli się w sobie i rozważali, co czynić. Świat przyjmował ich serdecznie, jak dawniej; panie całowały i ściskały Stefanię, jako swą najmilszą przyjaciółkę; uśmiechały się do niej słodko i życzliwie, jakby mówiły: Wiemy o wszystkiem, i bardzo nas to cieszy! Używaj życia, pókiś młoda! Kochaj, całuj, pieść — jak ja, jak tamta druga, trzecia i czwarta, co mamy mężów nudnych, albo szukających szczęścia gdzieindziej! „— Niemniej też, pełnemi domyślności oczami witano Kazimierza. — Ale ci oboje nie widzieli tego wszystkiego: zajęci sobą, zapatrzeni w siebie, szukali rozwiązania swego problematu — zgodnie z prawdą i uczuciem własnem — aby nie popaść w dysharmonię wewnętrzną. I nareszcie znaleźli to rozwiązanie. Oto Stefania poszła wprost do męża i powiedziała mu całą tajemnicę; zawiadomiła go, że chce