Strona:PL Lange - Stypa.djvu/114

Ta strona została przepisana.

chu, o ile ten przynosi korzyść. — Lekarz może nie mniej napotyka zjawisk życiowych, co prawnik; ma i on swoją sferę obserwacyi. Przypominam sobie właśnie nader charakterystyczne zdarzenie, które wam opowiem.
I doktór zaczął swe opowiadanie.
— Przed paru laty w czasie mego five­‑o‘clocku — gdyż, jak damy wielkoświatowe przyjmuję od piątej do siódmej — zjawiła się kobieta, ubrana nie bez elegancyi, choć była to elegancya podszarzana i zabłocona; z wyrazem bezgranicznego znużenia na twarzy — i z wykrzywieniem ust, znamiennem dla histeryczek. Twarz była śmiertelnie blada, poprostu biała; oczy czarne przygasłe o sinem białku, wargi wyblakłe jak suchotniczy koral, a kąciki oczu i ust pomarszczone przedwczesnemi żółtawemi brózdami. Twarz jej była tak mało zamaskowaną, żeś odrazu czytał historyę jej życia: noce niespane przepędzone w orgiach szału, po którym następował niesmak i gorycz i zniechęcenie; jakaś burzliwa przeszłość zakończona gwałtownym upadkiem z wyżyny w błoto; i w rezultacie znużenie bezwzględne, pragnienie śmierci, nuda gryząca — i anemia w najwyższym stopniu, połączona z neurastenią, a nie bez przejawów histeryi — Tak mi się zdała ta kobieta, której stanowisko i cierpienia w jednej chwili sobie określiłem. Rzecz zresztą niezbyt trudna. Jakoż przypuszczenia moje zostały natychmiast stwierdzone, a pierwsze moje wrażenie — podszarzałej elegancyi — rozciągnęło się na całą jej osobę; to sam widziałeś w jej myśli i mowie.
— Panie doktorze! Je suis bien, bien malade! Zdaje mi się, że już ze mnie wysączyła się ostatnia kropla krwi! Niech mię pan ratuje, jeżeli można, choć