na sercu mięciuchno i miałam ze trzy tygodnie jedwabne w życiu swojem! Aż się pani Orczykowa dziwowała: mówiła, żem wielce wyładniała, że tak widać na mojej twarzy szczęśliwość. Bo i pewnie — byłam bardzo szczęśliwa. Ale raz — to stało się tak, że pani Orczykowa wyjechała w sąsiedztwo na dwa dni. Już ci Stach o tem wiedział — i w te pędy przyjechał do Malowanej. Chodziliśmy po ogrodzie, a potem była kolacya; po kolacyi zaś on do mojego pokoju, niby to po jakąś książkę, co mu była bardzo potrzebna; a kiedy był już u mnie — tak ci mnie psia bestya zaczął ściskać i całować żem go zaczęła prosić a błagać: Niech pan wyjdzie, niech pan wyjdzie! — Ale padł na kolana, zaczął moje nogi całować, płakał, groził mi że się zabije, że mnie zabije, że już umiera, że szatan go opętał przezemnie, że... no, czy ja już pamiętam co... Ach, czułam, że słabnę, że mdleję, że jestem nieprzytomna — i że mi straszno i że mi słodko i rozkosznie — i że niech się co chce stanie i niech mnie zabije — i niby to się broniłam, i owszem takem go pięścią zdzieliła, że się potoczył wtył, ale zaraz wstał jak ten wilk i rzucił się na mnie tak, żem już się bronić nie mogła. J‘ai été perdue.
Wtedy ten psiadusza wyszedł spokojnie — i nawet się ze mną zapomniał pożegnać. Ja zostałam sama — i dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać nad tem, co się stało i co to będzie. — Teraz — myślałam sobie — już się musi ożenić, żeby tam nie wiem co. — Nazajutrz w południe przyjechała pani Orczykowa. — W dobre pół godziny po przyjeździe weszła do mego pokoju panna młodsza (a ta szelma — jakem później zmiarkowała — cały czas niby szpieg chodziła za nami) — i mówi, że mnie
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/119
Ta strona została przepisana.