obchodzi? Swawola młodzieńcza z jakąś ladacznicą! Pan Stanisław! Toż to najporządniejszy człowiek na świecie! A co za gospodarz, co za obywatel! Jakże w powiecie naszym szanowany! Wybitny działacz, szlachetne serce“!
Taka była opinia ludzi uczciwych i zacnych matron. W każdym razie pani Orczykowa oceniała prawdę o tyle, o ile ta jej przynosiła korzyść; z chwilą, kiedy korzyść znikała — prawda traciła walor. Zdaje mi się, że zawsze i wszędzie jest ten a nie inny stosunek społeczeństwa do prawdy. W takiem społeczeństwie niemasz ratunku dla nieszczęśliwych, jak moja pacyentka.
— Pozwól sobie, drogi doktorze, powiedzieć, że twoja chora — nie wiem, jak się nazywała — sama sobie jest winna. (Tak mówił Okolicz, który już zakończył swoją rolę mistrza ceremonii, gdyż byliśmy już po kolacyi i sączyliśmy teraz różnobarwne likiery).
— Jak to, sama sobie winna? Chyba rozumiesz, że są takie momenty w życiu kobiety, kiedy...
— Zapewne. Wiem, co doktór chce powiedzieć. Owszem, mogą być momenty, kiedy... ale po co z tego robić wielki dramat? Czyż to mało jest panien, co miały w życiu taki moment, kiedy... a tymczasem spokojnie za mąż sobie wychodzą i bywają najlepszemi żonami i matkami! Więc twoja bezimienna ofiara — to była poprostu niedołężna istota, która w jednej chwili runęła z góry na dół! Jedno głupstwo pozbawiło ją równowagi. Mojem zdaniem, powinna była całą tę sprawę traktować figlarniej, a zachowałaby humor i dobrą cerę. Tymczasem co? Rozchorowała się na blednicę — rozpacza bez końca — i jęczy, jak w tragedyach Sofoklesa: Aa, aa! — Sam znałem jedną Emilię, która... Później wam o tem
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/123
Ta strona została przepisana.