niach Feliksa, że go Amelia porzuci. Jakoż w rok może po tem niedoszłem porwaniu przezemnie cudzej żony — zjawił się w powiecie stary kolega i sąsiad nasz, Leon T., malarz z zawodu, który przepuścił do ostatniego centa szczupły spadek po rodzicach — i wrócił na ojczystą ziemię goły, jak orzeszek i wyzuty z rodowej trzywłókowej posiadłości. Feliks dał mu u siebie przytułek; nasz artysta zaś zaczął od malowania krajobrazów, a skończył na malowaniu gospodyni. Zresztą pobyt jego w domu Feliksa nie trwał dłużej, nad trzy dni. Pewnego dnia, kiedy Feliks wyjechał do miasta w interesie swego mleka, stało się, co się oddawna stać musiało. Może nawet nieraz w stosunku do innych panów już to bywało, ale jakoś nikt o tem nie wiedział: widać, że obie strony szanowały ustrój społeczny. Jednakże Leon był opętany zasadą prawdy — i z tego wynikły różne fatalne historye. Kiedy Feliks wrócił do domu, Leon mu powiada wręcz: — Feliksie, słuchaj mego wyznania. Nie chcę cię oszukiwać. Ożeniłem się z Amelką — i teraz już ona do mnie należy. — Możecie sobie wyobrazić, jaką awanturę zrobił nasz hipopotam. Oczywiście natychmiast kazał konie zaprzęgać — i wygnał precz żonę wiarołomną wraz z gachem. Jakem się później dowiedział, Amelka wcale z tego zadowoloną nie była, sądziła bowiem, że można pogodzić spokój domowy pod dachem mężowskim i tajemniczy romans z kochankiem. Owóż Leon nie uszanował tajemnicy; wszystko wypaplał, a z tego wynikło naprzód, że mąż ich oboje precz wygnał z domu, a powtóre groziła im nędza, bo Leon był bez grosza, a moja gołąbka również środków żadnych nie miała, gdyż mężowi swemu nie wniosła nic, a w okolicznościach, o których
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/128
Ta strona została przepisana.