Strona:PL Lange - Stypa.djvu/129

Ta strona została przepisana.

mówię, niepodobna było wchodzić z rozjuszonym Feliksem w układy finansowe. Posiadała tylko nieco oszczędności, które nie wynosiły więcej nad paręset rubli. Zabrała tedy swą pończoszkę — i na bryczce razem z Leonem odjechała do najbliższego większego miasta, a potem do Warszawy. Tu jakiś czas miodowo przepędzili parę tygodni, choć, o ile wiem, prędko pomiędzy nimi zrodziły się kwasy, zarówno na tle nieco gwałtownego temperamentu Amelki, jako też i na tle nędzy, która już się zjawiła u nich, gdyż paręset rubli w ciągu dziesięciu dni rozpłynęło się, jak woda. — Ponieważ zamierzałem mówić o sobie całą prawdę, tylko prawdę, choćby najbardziej gorzką — przeto wam wyznam, że gdym się dowiedział o porwaniu Amelii przez Leona — moja pierwsza myśl była taka: — A to dureń ze mnie! Obcemu człowiekowi pozwolić na porwanie takiego kąska! Czyż to nie mogłem, nie powinienem był być ja?...“ Miałem taką szelmowską zgryzotę; to też wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy pewnego razu Amelia z Leonem najbezczelniej do mnie zajeżdża i powiada, że ma ważną sprawę. — Poprosiłem ją do swego gabinetu; Leon zatrzymał się w sąsiednim pokoju. Amelia zaś mi powiedziała, że spotkało ją razem wielkie szczęście i nieszczęście; że mianowicie znalazła człowieka, którego kocha (to jest szczęście!), ale że ten człowiek jest goły (to jest nieszczęście!); że nie mają z czego żyć, ale że Leon się wyrobi i będzie miał duże dochody; że męża nie chce prosić o nic, bo się gniewa na niego i on też ma do niej żal i pretensyę: że się rozwodzi, że Leon się z nią żeni — i wszystko będzie dobrze — i żebym im dopomógł (stary