niezatarte rany w sercu (babskie głupstwa: ona go kochała, on jej nie kochał, całe życie złamane). Dopiero gdym na pannę Zofię wypuścił siedem ciotek mądrych i siedem głupich — zgodziła się na to małżeństwo. Nie bardzo mię martwiły te panieńskie ceregiele, bo wierzyłem w swoją praktykę w rzeczach miłosnych. Tu jednak muszę zaznaczyć, trafiła kosa na kamień. Zofia wyszła za mnie, wprost dla spokoju, aby ciotki jej nie dręczyły — „a wyjdź zamąż, a wyjdź‑że nareszcie! czy starą panną chcesz zostać, czy co?“ — W domu zaprowadziła system pożycia lodowaty. Obowiązki żony spełniała sumiennie, ale bez przejęcia, wprost urzędowo. Zachowywała względem mnie pewien ton wyższości (idealistka! vous comprenes), co ja przyjmowałem na sposób drwiąco poważny. Ostatecznie pocieszałem się jak mogłem. Moja żona zaś zaczęła uprawiać filantropię, zabawiała się nędzą wyjątkową, opiekowała się prostytutkami, które uważała za istoty najnieszczęśliwsze i t. d. Bóg wie, czem się nie zajmowała takobieta. Wynalazła sobie np. jakieś zasady (des principes, ma foi!), co niepotrzebnie draźni i źle oddziaływa na trawienie. Oczywiście, nigdym się z nią nie spierał. Prawda! mówiłem jej, choćby dowodziła, że trawa jest niebieska, a niebo — zielone. I otóż właśnie załamałem się na tych zasadach, a przez kogo! nikt nie odgadnie. — Pan mecenas też niewiele o tem wie, zatem go chcę uświadomić. — Pamiętam, była to noc wrześniowa, godzina pierwsza po północy, gdyśmy z żoną wracali od państwa N. karetą, co nas osłaniała od mżącego deszczu. Noc była ciepła, ale drobny, nudny, kroplisty deszczyk sączył się żałośnie, a niebo było szare, chmurne, bezświetlne, poprostu przykre. Ulice były
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/139
Ta strona została przepisana.