Strona:PL Lange - Stypa.djvu/141

Ta strona została przepisana.

mowoli krzyknąłem: Marta! Coś mi się przypomniało. Ona zaś, półobłąkanym wzrokiem, patrzyła na mnie, wołając: — Michał! — „Masz tobie — pomyślałem sobie — awantura!“ — Istotnie, Zofia w tej chwili jęła mnie badać. — „Ty ją znasz! Co to za kobieta? Patrz, ona sama mówić nie może, jest obłąkana, nieprzytomna, przeziębiona, w gorączce... Trzeba będzie natychmiast posłać po lekarza. Powiedz, co wiesz o niej. — Wiedziałem to i owo, ale oczywiście żonie powiedziałem tylko cząstkę. Znałem ją z towarzystwa, jak wiele innych — i wiem, że właśnie wczoraj odbył się ślub jej z panem Tadeuszem S. Miałem o tem wiadomość i nie rozumiem, co się stało. Tymczasem Marta mówiła jakby do siebie: Ja nie mogłam powiedzieć prawdy! nie mogłam, a teraz muszę się zabić!
Nie będę wam opowiadał, jak tę kobietę wprowadziliśmy do domu, jak szukaliśmy lekarza, jak lekarz kazał się bardzo ostrożnie obchodzić z chorą, ile że jest zagrożona ostrem zapaleniem płuc itd. Nie bardzo mi się chciało — podług życzenia żony — iść do Tadeusza; pytać go o znaczenie całej tej historyi, bom przewidywał niemiłe powikłania. Odkładałem też z dnia na dzień tę sprawę. Tadeusz jednak przed upływem tygodnia wyjechał do Włoch. Żona moja, dowiedziawszy się, sam nie wiem jak, adresu Tadeusza — nie zawahała się do niego napisać, żądając wyjaśnienia tej sprawy. On natychmiast odpisał, że z wielkim żalem wyjaśnień absolutnie dać nie noże, gdyż tylko przed Bogiem za swój czyn odpowiada. Uroczysty błazen! Chora była w gorączce i dopiero po dwóch tygodniach jako tako doszła do przytomności. Co te kobiety gadały tam ze sobą — dowiedziałem się dopiero później; ale tu muszę wejść w bliższe osobiste szcze-