Strona:PL Lange - Stypa.djvu/142

Ta strona została przepisana.

góły. — Jestem człowiekiem par excellence dyskretnym, ale ponieważ historya Marty dla zbadania sprawy musi być koniecznie odsłonięta — przeto ją opowiem. Moja żona też zna wybornie tę tajemnicę, choć zapatruje się na nią w sposób szczególny, z egzaltacyą w danym razie wcale niewłaściwą. Marta, chociaż bywała przyjmowana w towarzystwie — to ktoś coś gdzieś kiedyś o niej naplotkował tak, że opinia o niej była dość dwuznaczna. — W istocie sekret polegał na tem, że pięć lat temu — ona i ja byliśmy we dwoje na wsi — sami jedni — bardzo zakochani — a był tam lasek. Ten lasek, ten lasek, ach, te jagody!... Enfin! żałowaliśmy oboje tego grzechu, który zresztą często się powtarzał, a potem wszystko wróciło do porządku... Rozeszliśmy się — i nigdy już się nie spotkali... Jakim sposobem tajemnica się ujawniła, nie wiem; czy Marta później szukała innych sensacyj — nie wiem. W każdym razie otaczał ją mały zapaszek skandaliku, co ją robiło interesującą, ale też przeszkadzało jej wyjść za mąż. — Nakoniec znalazł się człowiek ryzykowny, Tadeusz, którego znałem z kawiarni, człowiek dosyć zamożny, technik i przemysłowiec. Poznał on Martę w towarzystwie — a ponieważ bardzo mu się podobała — postanowił się z nią ożenić. — I ona miała dla niego sympatyę — i oto z panny rezolutnej i nieraz bezczelnej stała się nagle poprostu bojaźliwą i zawstydzoną. Dalszy ciąg już wiem z opowiadań Marty przez żonę. Tadeusz słyszał i znał plotki, krążące o jego przyszłej. Prosił ją o jedno, aby mu powiedziała prawdę; uprzedził, że jej wszystko przebaczy, aby mu tylko powiedziała prawdę. — Marta nie miała odwagi przyznać się do grzechu. Zaprzeczyła wszystkiemu, skłamała. Miły