Strona:PL Lange - Stypa.djvu/163

Ta strona została przepisana.

kodeks honorowy, polegający na tem, że ludzi mieszkających w okręgu ich pobytu, nigdy się nie krzywdzi. Nie uprawia się czynów nożowieckich w „swojej gubernii“; cudzoziemców, t. j. ludzi, mieszkających nieco dalej, w innych dzielnicach — owszem, można okraść, a nawet nadkrajać i pokaleczyć. Sąsiad — to swój; więc nietykalny. Dlatego, choć codziennie słyszałem o rozmaitych krwawych przygodach — sam nigdy nie ucierpiałem.
Miałem zamiar p. Izabeli tę sprawę wytłumaczyć, ale ponieważ jej trwoga zaczęła mnie bawić, postanowiłem brnąć dalej w tej koloryzacyi — „Swojego? — zapytała z bojaźnią. — Oczywiście — odparłem i widziałem razem, że się o parę kroków cofnęła odemnie; byliśmy w domu sami jedni. — „A jakże się oni noszą zapytała. W łachmanach — obdartusy...“ — Ależ bynajmniej — są między nimi ludzie wytworni, ubrani z elegancyą, bywający w najlepszych towarzystwach — takem plótł, sam nie wiem dlaczego, jakiś dobry geniusz podszeptywał mi te słowa, a mojej interlokutorce drżały ze strachu ręce i nogi; oczywiście była pełna obawy o swoje życie i majątek. — A przytem — dodałem — jak delikatni są dla dam.
To jedyna sfera ludzi, gdzie się dotąd przechowała prawdziwie wersalska grzeczność. To też, jakie damy ja tam widywałem na ulicy Dyabelskiej! Aniby pani uwierzyła! — Izabela aż usta otworzyła ze zdumienia. — „Które? — niech pan powie — błagam na wszystko“. O, za nic na świecie! Honor mi nakazuje milczeć. Może, kiedyś, w okolicznościach nadzwyczajnych... — „Mozę, kiedyś... Ach, jakżebym chciała wiedzieć... A jak wy (powiedziała mi wy, oczywiście sądząc, że należę do bandy) — no, proszę pana, jak wy napadacie na ludzi? — Wędka była