Strona:PL Lange - Stypa.djvu/169

Ta strona została przepisana.

Opowiadanie Andrzeja wywołało pewien rozgwar. Bo Molten od czasu do czasu wołał:
— A to cyniki, a to psubraty! Teraz zaczynam rozumieć! To wszystko przez was!...
Te niezupełnie zrozumiałe frazesy wymagały objaśnień, gdy Janek zwracając się wprost do Okolicza, pytał:
— Więc to prawda? Więc widziałeś?
Tymczasem właśnie Styczeń, który miewał pijaństwo żałosne, sączył powoli kruszon i z westchnieniem mówił:
— Smutną jest dusza moja aż do śmierci! Dla was kwiaty, dla was zorze, a dla mnie noc i śnieg!
Niektórym opowiadania Wareckiego i Okolicza wydawały się bardzo zabawne — ale Tarło i Henryk Nawara — mieli zdaje się inne zapatrywania — i w dosyć głośnej rozmowie ze sobą zamierzali protestować przeciw apoteozie kłamstwa. Słowem rozpoczęła się dość chaotyczna wrzawa, któraby się ciągnęła bez końca, gdyby nie pan Wincenty, który zwrócił się do Dantyszka:
— Panie Władysławie, tu się robi nieporządek. Niech naczalstwo wyda prykazy!
— Panowie — rzekł Dantyszek — na wniosek naszego gospodarza, pragnę ustalić ład w naszych przemówieniach. Przyjmuję tedy zgłoszenia, zapiszemy nazwiska mówców i każdy po kolei mi powie, o czem zamierza mówić.
— Bardzo dobrze! ja proszę pana chcę mówić — o tem, że tacy panowie jak Fredzio i Okolicz — to zgroza i zakała — i że oni to psują nasze kobiety. To są cyniki, z którymi prawo powinno się obejść bardzo surowo.