Strona:PL Lange - Stypa.djvu/17

Ta strona została przepisana.

kich; była to, słowem, żywa kronika zdarzeń warszawskich, tych zdarzeń, o których zazwyczaj gazety milczą.
— Taką sobie wymyśliłem zabawę. Jestem spektatorem; świat obserwuję. Co się stanie osobliwego w krainie wojny wieczystej scilicet miłości — to zapisuję na tych kartkach pro memoria, jak statystyk albo archeolog. Co powie Szekspir, albo Offenbach, albo Balzac — zapisuję; co powie Nawara albo Dantyszek, albo doktór — zapisuję. Co gdzie znajdę bardzo mądrego, albo bardzo głupiego (a wielkie głupstwa są nieraz mędrsze od mądrości) — na mój motyw — wnoszę to do mojej czerwonej książeczki. Są to prawdziwe dokumenta ludzkie. Historya psychiczna zmierzchu stulecia czy też świtu nowej ery — trudno zmiarkować..
Fredzio Warecki, dziennikarz, zawsze i wszędzie węszący możliwość napisania feljetonu — łakomie się rzucił na książeczkę Karola. I my też z kolei zaczęliśmy przeglądać welinowe kartki notesiku, a tymczasem pan Wincenty miał jakąś cichą konferencyę z Okoliczem.
Okolicz, niegdyś bogaty pan, dziś bankrut i chwilowo agent ubezpieczeń, uchodził za wytrawnego mistrza ceremonii w sprawach uczt wszelkiego rodzaju: czy to pikników, czy kolacyi weselnych, czy styp. Nikt tak, jak on, nie wystudyował stylów sztuki kulinarnej; nikt tak głęboko nie rozumiał symfonii smaków, symboliki potraw, harmonii ciał stałych, półstałych i ciekłych, które tworzą całość poematu, zwanego kolacyą: był to prawdziwy artysta w swoim rodzaju. Bo choć byliśmy wszyscy do głębi wzruszeni śmiercią Stefana, to jednakże najbardziej zrozpaczony człowiek, rozważając kartę objadową, zastanawiać się musi nad jej szczegółami — i mimowoli