— Ale w każdym razie próbujecie zawsze, kiedy się zdarzy — bez względu na to, czy wolno czy nie wolno. Jesteście do gruntu zepsuci — i powiem, jak mecenas, podrywacie samo fundamentum społeczeństwa. W każdym razie nie macie prawa urągać kobietom. Ja przeciwnie — ja sam byłem ofiarą. Mnie przyprawiły kobiety rogi — ot tak! Stałem się głupi, śmieszny, cocu, idyota — oszukany mąż... Żona odemnie uciekła — Helunia, moja lilijka, ananasik... Gdzie teraz jest — bardzo niewiem. Podobno uciekła do Paryża — z jednym rzeźbiarzem. Był to chłop waszego rodzaju. Zawsze i wszędzie, gdzie tylko widział spódniczkę, zaraz się umizgał — i próbował, a nuż się uda? — Dodam jeszcze, że po prawdzie mówiąc, jestem z tego bardzo zadowolony. Miałem już dosyć kaprysów mojej żony. Przewrócili jej w głowie rozmaici panowie, co u nas bywali — i Helunia doszła do wniosku, że jej psysza (tak nazywała swoją duszę, słowo daję!) — nie kwadruje z moją — i że nie może ze mną żyć, a psysza tego urwisa kamieniarza była w sympatyi z jej psyszą. Helunia była to osobliwa kobieta: bo sama, uczciwszy uszy, stale mię zdradzała, a wiecznie była zazdrosna — i wyprawiała mi scenę o tę lub owę ze swoich znajomych. Do wzorowych mężów zapewne ja się nie zaliczałem, miałem takie i owakie przygody, ale z boku, dyskretnie — i bądź jak bądź, na dzisiejsze czasy, byłem dosyć wierny. Zresztą, co wolno mnie, to przecież nie jest odpowiednie dla kobiety. Moja żona była długi czas — ze trzy lata — bardzo dobra i prostoduszna — i dopiero potem się zepsuła i zaczęła mnie wystawiać na pośmiewisko. Długo obserwowałem — i zaczynam rzecz rozumieć, zwłaszcza po
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/173
Ta strona została przepisana.