Strona:PL Lange - Stypa.djvu/179

Ta strona została przepisana.

— Czy naprawdę, zwrócił się Janek do Okolicza, czy naprawdę widział pan tę rękę bezcielesną?...
— Ale gdzie tam... Czysta blaga. Panie Janie — ja jestem za mądry, żeby wierzyć w te głupstwa. Damayanti — toż to oszustka i nic więcej. A swoją drogą owej damie gadać mogłem, co mi ślina przyniosła. W kłamstwie — czyli intuicyi tego rodzaju wszystko jest dozwolone, byle tylko rzecz traktowana była artystycznie.
— A jednak Damayanti nie była oszustką. Zajmowałem się temi zjawiskami najdłużej — i wolno mi o tem parę słów powiedzieć... Może być, że pan sobie tę anegdotę sam sfabrykował, ale pomimo to Damayanti wywoływał takie fenomeny, że niepodobna ich żadnem oszustwem wytłomaczyć. Kontrolowałem ją bardzo uważnie. Nirwid jest świadkiem — i może to potwierdzić. Mogę więc określić doskonale, czy sprawy te odbywały się realnie i jak się odbywały. Przerwałem studya dla dwóch powodów: naprzód, że pomimo całe setki faktów niezaprzeczonych, nie mogłem w sobie w żaden sposób sformułować istoty tych zjawisk, a powtóre u siebie samego dostrzegłem takie dziwne rzeczy, żem się poprostu od nich rozchorował. Doktór Łędźwiłł stanowczo