Strona:PL Lange - Stypa.djvu/184

Ta strona została przepisana.

— Nic osobliwego. Nie rozumiem, o co ci idzie — mówiła Natalka — i nie rozumiem, jakim to sposobem byłeś wczoraj w nocy.
— Więc ten abażur — pomyślałem — to tylko szczegół bez znaczenia. — Teraz pojmuję: to było świadectwo prawdy, to był znak rozpoznawczy. — Ja wam to wszystko wytłomaczę — rzekłem obu panienkom. Po paru dniach Zosia wróciła do zdrowia — i wtedy jej opowiedziałem tę historyę. Aż się rozpłakała z mistycznego dreszczu. — Któż mi teraz zaprzeczy, że takie fenomeny są możliwe i rzeczywiste?
— Poprostu — hallucynacya — i koniec.
— Poprostu — niceś nie wyjaśnił i koniec. Zapytajcie doktora — on mnie przecież badał...
— Jest to dziedzina, w której bardzo trudno wypowiedzieć zdanie. Najczęściej mówią ludzie: w tem coś jest! I ja też nic innego nie powiem. Tłomaczyć sprawę hallucynacyą — to nie wystarcza. Fakty tego rodzaju są niesłychanie trudne do skontrolowania: powtórzyć eksperyment nie ma sposobu — zatrzymać zdjęcie fotograficzne, nawet obmyślić nic takiego nie można. Rzecz cała opiera się na sprawozdaniu osób wiarogodnych, ale najwiarogodniejsze osoby łączą rzeczy, (które były z takimi, których nie było; uzupełniają swe widzenie i robią z tego fantastyczne nowele à la Hoffman. Zjawisko przeczuć, zjawisko rozmawiania na odległość — w każdym razie nie może być wykluczone. Uczucie miłości jest niewątpliwie potęgą telepatyczną — i tą drogą mogą dziać się sprawy, poniekąd — cudowne. Nie zaprzeczam prawdzie słów pana Jana, ale nie mogę powiedzieć, że napewno było tak, jak on mówi. Istnieje w czło-