— Wszystko mnie wzrusza — wszystko, a najwięcej moja czarna dola — bez róż, bez zórz, bez woni... Czuję się między wami jak wyklęty. — Każdy z was miał w życiu jakieś historye smutne i wesołe, gorzkie i słodkie. Każdy ma wspomnienia, każdy żył choć jedną chwilę życiem wyższem, każdy z was marzył, kochał, śnił... Ja nigdy nie miałem żadnej takiej historyi... Gdyby choć jeden raz, jedna dziewczyna tak się do mnie uśmiechnęła, jak ta... przysięgam, życie bym oddał za taki uśmiech, za takie spojrzenie, za pocałunek... Ale mnie nigdy nikt nie kochał: śród cieniów przepędziłem życie, śród niepojętych widm i upiorów, które mnie nawiedzały w nocy i kłamały mi urojone szczęście, o którem wiedziałem, że jest urojone... I cóż da się porównać z moją samotnością? Mówicie, że przeznaczenie — to nasza własna dusza — ale widocznie ja jestem człowiekiem bez przeznaczeń. Na drodze mego życia stało zawsze pragnienie jakiejś nieskończoności — i nigdy ani cząstki jej nie mogłem zrealizować. Wszystko mi się rozpływało w nieuchwytny, nieujęty cień — w mgłę bezcielesną... Nigdy — żadna z tych istot, które w życiu napotkałem, nie wcieliła mi się tak, jakby się wcieliła każdemu z was. Nigdym nie
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/187
Ta strona została przepisana.